Tym razem nie będą to śląskie rolady ;)
Coś..
Trochę bardziej wykwintnie, lecz tak samo prosto.
Trochę po włosku, lecz z polskim akcentem.
Trochę sklepowo, lecz 'po domowemu'.
Koniec a tymi anaforami!
To blog poświęcony jedzeniu, nie poezji ;)
Dziś podpatrzone (odszperane) w zeszłorocznej walentynkowej Kuchni,
'Involtini Alla Romana '.
W sumie, z oryginałem ma sporo wspólnego.
Zamiast parmeńskiej, szwarcwaldzka.
Zamiast 4 małych, podwójnych porcji, 3 ogromne.
I to na tyle różnic. Nigdzie tu nie mają prosciutto :(, a wołowina na zrazy jest wielkości twarzy.
Ważne, że wyszło, smakowało i chcemy więcej :)
Zrezygnowałam nadzienia z selera naciowego, wyłącznie ze względów estetycznych.
Dodałam go do sosu, w którym rozpadł się i nadał smak. A co w tym wszystkim domowego?
Na walentynkową kolację będzie jak znalazł. Czy to z najlepszych talerzy, czy prosto z rondla :)
Involtini Alla Romana (z odcinka 'Dwa dni w Rzymie')
Tessa Capponi-Borawska z moimi zmianami
- 2 marchewki
- 2 łodygi selera naciowego
- 3 duże plastry wołowiny na zrazy
- 6 plastrów szynki szwarcwaldzkiej/prosciutto
- 150ml białego wytrawnego wina
- 50ml oliwy (można dać więcej, jeśli lubicie jej charakterystyczny smak i aromat)
- 1 średnia cebula
- puszka pomidorów (lub 300ml domowego sos pomidorowy z 5 świeżymi, pokrojonymi pomidorami)
- sól, pieprz
Marchewki obieramy i kroimy w słupki.
Selera i cebulę również obieramy, lecz drobno siekamy. Podsmażamy na oliwie.
Zrazy oprószamy (lekko) solą i pieprzem, na każdym kawałku układamy obok siebie 2 plasterki szynki i kawałek marchewki.
Szczelnie zwijamy (można dla pewności przebić wykałaczką), obsmażamy (ok 1,5 min z każdej strony).
Podlewamy winem i odparowujemy.
Dodajemy posiekane pomidory z sosem (w wersji puszkowej wystarczy wsadzić długi nóż do puszki i zrobić kilka energicznych ruchów, pomidory zmiażdżone) i gotujemy na małym ogniu ok 2,5 godziny. Czas zależy od wielkości mięsa.
Podczas gotowania można dodać parę łyżek rosołu.
Podajemy w całości lub jak na zdjęciu.
Smacznego!
Praline
Aż ślinka cieknie...
OdpowiedzUsuńHahahahaha Ty wiesz, że mnie nic tak nie ucieszy, jak porządny kawał mięsiwa :) Róż imienia + mięsna dedykacja = pełnia SZCZĘŚCIA!!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wprawienie mnie w dobry nastrój od samego rana :*
Wygląda przepysznie - nie tylko rolada, ale także sos.
OdpowiedzUsuńPralinko, pycha! Ja bym chętnie taką kolację "wciągnęłą" i taka kolacją poczęstowała..:)
OdpowiedzUsuńmięso!
OdpowiedzUsuńchyba przebiegnę się w stronę kuchni, bo coś zgłodniałam.
polecałabym ci na przyszłość robić jaśniejsze, bardziej kolorowe zdjęcia, wg mnie są bardziej apetyczne niż błękity i szarości c:
Wołowe pyszności...lepsze od oryginału. Wiesz czemu? Bo wg. Twojej inwencji :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że szary i niebieski to też kolory...
OdpowiedzUsuńPaulinko, to ja mam pomysł... Do zdjęć, najpierw obrus w kwiaty - absolutnie wielokolorowe. Potem podkładka w paski. Najlepiej pstrokate i odblaskowe. Talerz oczywiście we wzorki - najlepiej złote. Musi byc elegancja i przepych.... A dookoła talerza solniczka w krówki, kubek w kratkę i serwetka w kółka. A co!
oj no, bez przesady, miałam na myśli Radosne Kolory, a nie krasiopisiastość ;)
OdpowiedzUsuń