Odprężająca i energetyczna.
Słodka i kwaśna.
Kremowa i chrupiąca.
Lekka i sycąca.
Czegóż chcieć więcej? :)
Miałam ten wpis trzymać aż do późnej wiosny, ale nie mogłabym być dla Was taka okrutna i samolubna.
Mój ukochany deser, choć zawsze modyfikowany na wersję light. Taka już moja natura. :)
Tym razem zachorowałam na robienie panny przez Kasię. U Niej widnieje kawowa :) Wzajemne oddziaływanie.
Panna cotta limonkowo-melisowa. Jeśli jeszcze nie robiliście musicie spróbować! Z mojego przepisu, Ci dbający o linię będą bardzo zadowoleni :)
Dlaczego melisa?
Gdy po raz pierwszy robiłam pannę, przypadkowo żelatynę rozpuściłam w herbacie ziołowej. Tak narodził się pomysł, aby dodawać zioła do tego deseru. Są niesamowicie aromatyczne i kojące. Nadają niespotykany charakter i smak. Niby wiemy co jemy, a zawsze spotyka nas jakaś niespodzianka. (Już obmyślam przepis na rozmarynową!)
Jogurt? Profanacja!
Wielu z Was może się oburzyć, że do kultowego deseru zamiast kremówki, mascarpone.. daję jogurt. Nie lubię tłustego posmaku kremówki, choć ostatnimi czasy zakochałam się w niej, gdy jest ubita. Nie wiem czym to się różni, ale tak już jest ;) Oczywiście każdy przepis możecie zmodyfikować na wersję śmietanową :) wystarczy tylko trzymać się proporcji i dodać więcej ziół (tu melisy).
Zapraszam po przepis.
Panna cotta limonkowo-melisowa z ciasteczkami
na 4 małe porcje
- duży kubek jogurtu naturalnego (370g)
- 3 kopiaste łyżki śmietany 18%
- 2 łyżki cukru pudru (można dać więcej do smaku, ale taka ilość wspaniale równoważy kwaskowatość limonki i nie zabija aromatu melisy)
- 2 łyżeczki żelatyny
- 100ml naparu z melisy (ok 3 łyżki liści/3 torebki herbatki ekspresowej)
- sok i skórka z połowy wyszorowanej limonki
- 170g kruchych ciasteczek (u mnie te. Uwielbiam je C:)
Z ciasteczek odkładamy całe na porcję (do dekoracji).
Resztę kruszymy i równo wykładamy na spód naczynek, w których będziemy podawać deser. Wstawiamy do zamrażalnika do czasu przygotowania deseru (chyba, że wolimy miękkkie).
Jogurt, sok i skórkę z limonki, cukier puder i śmietanę mieszamy razem.
Napar zagotowujemy i rozpuszczamy w nim żelatynę. Lekko przestudzony, cienkim strumieniem, ciągle mieszając, dodajemy do masy jogurtowej.
Wyciągamy z zamrażalnika naczynka i równomiernie napełniamy masą.
Odstawiamy do lodówki na minimum trzy godziny, najlepiej na całą noc.
Podajemy z ciasteczkiem na wierzchu :)
Smacznego!
Praline
To pierwsze zdjęcie jest moim absolutnym faworytem :)
OdpowiedzUsuńJa na niedzielę planuję pannę. A nawet może dwie... A co tam, trzeba szaleć :)
A panną tak naprawdę to zaraziłaś mnie Ty, podczas pobytu w Warszawie :)
O jaka smakowita! Do tego z ciasteczkowym akcentem na wierzchu. Pysznie. Choć akurat ja zdecydowałabym się na wersję śmietanową. Jak szaleć, to szaleć! ;>
OdpowiedzUsuńTen mój uśmiech miał być pod inną notką, ale wyskoczył mi tam, więc pozostaje :)
OdpowiedzUsuńPanna z jogurtem to oczywiscie zadna profanacja, ale panną już nie jest - tak sobie myślę. Sama robiłam czasem taką pół na pół z maślanką, ale ta z kremówką wg mnie jest nie do pobicia - nic nie da takiej delikatności jak kremówka.
Miłej nocy!
Świetna ta panna ;) Już sobie zapisuję przepis!
OdpowiedzUsuńSuper wersja light panny :) świetny pomysł z melisą ;)
OdpowiedzUsuń